 |
http://www.fastlinesports.com/ |
Po okazałym zwycięstwie z Boltonem w lidzie angielskiej można było spodziewać się łatwego zwycięstwa z Evertonem. Drużyna The Toffies podniosła poprzeczkę. The Blues zgrali mecz na wstecznym biegu. Mecz był ciężki do oglądania, a momentami miałam ochotę wyrzucić telewizor przez okno. Oprócz słabego widowiska, oliwy do ognia dolewał nasz ,,ulubiony'' sędzia Howard Webb. W pierwszej połowie nie padł żaden gol.Przez pierwsze 25 minut obie drużny zamiast w piłkę rozgrywały partie szachów. Reszta połowy wcale nie wyglądała lepiej.Druga połowa rozpoczęła się atakami obu drużyn. Jednak to gracze Evertonu cieszyli się z bramki. Bramka padła po kontrowersyjnej decyzji naszego ,,ulubieńca'' dotyczącej podyktowania rzutu rożnego.Z bramki w 62 minucie cieszył się Luis Saha. Po tej bramce Chelsea nie mogła odnaleźć się na boisku. Chelsea stać było tylko na kilka zrywów, czego efektem była bramka Salomona Kalou w 75 minucie. Po zdobyciu tej bramki The Blues nabrali wiary w siebie i zaczęli atakować bramkę przeciwnika...za późno.Wynik nie uległ zmianie i obie drużyny zmierzą się ponownie za kilka dni w meczu powtórzonym na Stamford Bridge gdzie zdecydowanym faworytem jest Chelsea.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz